zbliżenia

 Szczeliny Bożego Miłosierdzia są naszymi ranami noszonymi na rękach Jezusa. Kto zechce przez te szczeliny przejść musi zmierzyć się z bólem i cierpieniem. Współtowarzyszy Jezusowi, który pierwszy te moje rany wziął na siebie. Te szczeliny nas zbliżają. Jak ewangeliczna wąska brama, jak krzyż. Im bardziej uciekam od ran, tym bardziej uciekam od siebie, a im bardziej uciekam od siebie, tym bardziej odwracam się od Jezusa, bo on te rany wziął na siebie. Kiedy patrzę na obraz Jezusa Miłosiernego w krakowskich Łagiewnikach, widzę w Jego spojrzeniu dużo łagodności i czułości, jakiegoś smutku, ale i głęboką czułość. ,,Wyryłaś się głęboką raną w sercu moim" (Dzienniczek nr 1485)

Momenty zbliżeń Jezusa, odkrywania Jego Miłości, spojrzenia, są pięknymi chwilami, które mogą zadecydować o naszym życiu. Na ile się na tę Miłość otworzymy, na tyle będzie ona nas wypełniać, ale może być tak, że mimo zbliżeń Jezusa, my oddalamy się przez brak wierności, przez niedowiarstwo, przez grzech. Wtedy to ponowne zbliżanie się boli nas, bo jest zanieczyszczone.. Trzeba przejść przez to cierpienie, by móc zbliżyć się do Pana. Przejść przez wstyd, przez lęk, przez rozczarowanie.

Ale jest też łaska Pana, są momenty otwarcia się i pociągnięcia ku Niemu, myślę, są to momenty doświadczenia ogromu swojej nędzy, wtedy nie jeden raz Pan Bóg, ratując nas, otwiera dla nas głębinę miłosierdzia i zanurza w sobie samym, sam zniżając się tak głęboko w dół, schodząc ku nam, chcąc nas ratować z ciemności. ,,Pamiętaj, że jesteś z niskości, a ja z wysokości" mówił Pan Jezus św. Katarzynie ,,Adamie, gdzie jesteś?" - szuka nas ukrywających się we wstydzie i upokorzeniu, i dźwiga. Jak wtedy znieść to czułe spojrzenie? Myślę, że to jest klucz.. Nie patrzeć w siebie, ale patrzeć na Niego. ,,Spójrz na mnie" mówi, ,,Patrz na mnie. Kontempluj mnie, zachwycaj się mną, uwielbiaj mnie, chciej ze mną być, a ja sprawię, że już więcej nie będziesz chciała patrzeć w dół, skupiać się na sobie."

Jest to prawdziwa walka.. Najtrudniej jest przyjąć czyjąś miłość.  Zawierzyć Miłości. Doświadczyć Bożego Miłosierdzia i przyjąć Go. Rozpoznać!

Ostatnio przyglądam się mocno obrazowi uczniów z Emaus. Rozczarowani odchodzą z Jerozolimy.. idą w dół przygnębieni i smutni, a Jezus sam przybliżył się do nich , pozwala im narzekać, pozwala na smutek, na żal, aż w końcu wyjaśnia im Pisma, tłumaczy, przypomina... jednak moment rozpoznania, to moment łamania chleba. Moment, kiedy ucichają Słowa i zostaje On sam, łamany dla nas. Jest potrzebna ta cisza, by rozpoznać Jezusa, jest potrzebne uciszenie żalu, smutku, jest nawet potrzebne zrezygnowania, na rzecz otwarcia oczu wiary, by zobaczyć, że On nie umarł, On jest.

Wzrusza mnie w tym obrazie to, że On sam zbliżył się do nich. Potem jest prośba uczniów, by z nimi został, być może czuli się pocieszeni obecnością kogoś pośród nich samych. Jezus zostaje. I pomaga im w rozpoznaniu siebie samego. Nie w lęku, w ucieczce, w smutku, ale w cichym łamaniu chleba i współobecności. ,,Czy serce nie pałało w nas, gdy wyjaśniał nam Pisma?" - pałające serce, obudzenie, przypomnienie. Rozpoznanie, które pozwala im wrócić do Jerozolimy, by iść dalej i głosić.

Potrzeba nam tego, rozpoznania Jezusa, powrotu i głoszenia Jego chwały! Uwielbienia.

Przyzywania Ducha św., który ma moc obudzić w nas nowe życie. Życie Jezusa w nas.

,,Miłością wieczną umiłowałem cię, dlatego przyciągnąłem litując się" Jer 31


Komentarze

Popularne posty