w oczekiwaniu



W pierwszym dniu wiosny spadają płatki deszczu na przemian ze śniegiem, kap kap kap, jak ożywcza rosa. Jeszcze wczoraj szłam przez park, chciałam napisać wiersz, który się nie ulepił, a przyczepił, a była to noc szafirowego nieba i księżyca towarzysza. Pomyślałam, że póki niebo to samo to i my jesteśmy. Zdziwienia i rozmyślenia. Nad zaspanym parkiem i śpiącymi w nim drzewami, nad tym ile ominie, a ile nowego przybędzie. I jakiś żal i może tęsknota, a może nawet pustka. Są takie dni, w których jestem pusta, choć może pusta jestem zawsze, ale tylko czasem tak mocno boli. Pusta i niepewna. Ucieczki, ucieczki żeby nie zagryzać palców, dać przemknąć po niebie delikatnym promieniom. Wiedzieć, że nawet, gdy nie widać, nie słychać, nie czuć, jest to, co trwa, co zazębia, co niesie nadzieję. Może teraz będzie łatwiej. Może, gdy ze zmarzniętych grudek ziemi wyrośnie coś na podobieństwo kwiatu, obudzą się drzewa, zakwitną, zazielenią, zaiskrzą, czy będzie łatwiej? Będzie tak samo. Będzie trudno. Będzie warto.

Komentarze

Popularne posty