czerwone wspomnienia

Pokój był czerwony. Była w nim kanapa z czerwoną narzutą, fotele z czerwonymi poduszkami, zasłony były czerwone i dywan miał czerwone akcenty. Ściany, chociaż białe, zdawały się w świetle lampki (nie czerwonej) odbijać kolor. Szczególnie nocą ta czerwień za dnia wyblakła, nie wiem sama, czy grozę czy ciepło, ale coś z nich wzbudzała. Może i jedno i drugie. Więc był pokój i była noc. A nocą w okno stukała gałęźmi stara jabłoń. Na jej konarach siedziały i pohukiwały zmarznięte (lub nie) od zimna  sowy. W głowie mam do dziś ich huczenie, którego dźwięk budził lęk i natychmiastową chęć chowania się pod poduszki (również czerwone). Poza lękiem był głos. A jeśli głos to musiała być niedziela.

W niedzielę był inny świat. Świat wstydu i nieśmiałych rąk. Wychodzenie z czerwonego pokoju, z domu na pagórku- wtedy z szarą, a dziś z czerwoną dachówką, do czerwonego samochodu. Świat czerwonych świateł odbijających się w szybie. Zimą- świat czerwonych świątecznych lampek. Ta czerwień wiosną rozkwitała w tulipanach, końcem lata w makach, jesienią kołysała się szelestem na liściach. Nie pamiętam jednak ani czerwonej sukienki, ani butów, ani szczególnie czerwonych codziennych rzeczy. Ubywało się z kolorów. Czerwień odchodziła w niepamięć.  Była potem jeszcze czerwona szminka, ale poza nią czerwieniły się tylko policzki. Jakie to szczęście, że krew jest czerwona! Poza nią, może już tej czerwieni prawdziwej nie ma. Pozostały po niej tylko wspomnienia.

Są kolory, które zostają, mimo że się jest jakby trochę bezbarwnym, czy szarym. W tej szarości i bezbarwności mieści się przecież wiele kolorów. I ta czerwień może wydobywać się cichą przestrzenią nieba, gdy patrzy się na zachodzące Słońce. I ranki przecież bywają z czerwieni. Może mniej wyraźnej, mniej naglącej, ale mimo wszystko, w tej uszczypliwej czerwieni się jest. Choćby czerwonym cieniem.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty